Czesław śpiewał... a robił to z lekkością i stylem. Warto zwrócić uwagę na jego pomocników w łamaniu dźwięków, wydawało mi się że to czystej krwi potomkowie wikingów.
poniedziałek, 20 października 2008
Jan Ptaszyn Wróblewski na dechach sceny klubu "4 róże". Większość koncertu pan Janek dmuchał w saksofon, lecz zauważyłem że z równie dużą pasją oddaje się puszczaniu dymka.
Tegoroczny Woodstock należał do udanych, grzało słońce padał deszcz a atmosfera jak zwykle panowała doskonała. Tutaj akurat występowali tenorzy z maestro Wiesławem Ochmanem, więc pod sceną były łzy, radość i śpiewanie ile tylko mocy w gardle, takich znanych kawałków jak: "brunetki, blondynki..."
Mocno grzało ale systemy chłodnicze działały
Grzegorza Halamę zobaczyłem pierwszy raz w pełnometrażowym filmie wytwórni A`YoY pod tytułem "ROBIN HOOD - CZWARTA STRZAŁA", grał tam epizodyczną rolę bogacza, którego to wesoła ekipa Robina "uratowała" od bogactwa. Śpiewał tam durną pioseneczkę, która leciała mniej więcej tak: "pieniędzy dużo mam, ale ich nie wydam... i choćby była bieda z nędzą, to ja ich jeszcze zaoszczędzę...". Tutaj już w pełni dojrzały, tegoroczny Grzesio, który zabawiał gości festiwalu Quest Europe w kinie "Newa" na przeglądzie niezależnego kina autorskiego.
Na deptaku smarowano gliną... nie wszystkich, wszak ubiór nas określa w społeczeństwie i pokazuje że nie wszyscy jesteśmy ulepieni z tej samej gliny
W Krakowie gołębie chyba piją deszczówkę z Brackiej a potem obsiadają co zacniejszych obywateli.